sobota, 30 listopada 2013

29 XI 1913, sobota: zwiedzanie bez przymusu kupna, skutki czytania nie tych książek, koka, szampan i Ameryka oraz koń, który mówi


„Dziennik Poznański” znów nam dyskretnie przypomina o zbliżających się świętach. Nie jesteśmy zwolennikami idealizowania „starych dobrych czasów”. Lektura prasy sprzed stu lat nie pozostawia złudzeń – Boże Narodzenie było wydarzeniem tak samo komercyjnym, jak dziś. W sklepie Ignatowicza przy Starym Rynku otwarto wielką wystawę zabawek. Reklamodawca podkreśla, że „zwiedzenie bez przymusu kupna”. Niech to powie rodzicom, którzy tam zajdą z dziećmi...
* * *
Z kluczborskiego gimnazjum wydalono dwóch uczniów. Powodem tego było czytanie przez nich polskich książek. Jeśli był to „Dom nad rozlewiskiem”, tudzież inne „pilipiuki”, to w pełni popieramy decyzję dyrekcji.
* * *
Aktorka Petersburska podczas gościnnych występów w Odessie podjęła próbę samobójczą na scenie. Ostentacyjność tego gestu, no i forma: kokaina w szampanie; no i to wszystko w roku 1913. Szczytowy moment La Belle Époque...
* * *
Na koniec skrawek notatki poświęconej użyciu radu w uprawie roślin. Niewinne początki epoki atomu.



W „Kurjerze Poznańskim” ujął nas nius pisany wierszem. Tego nawet „Fakt” dziś nie praktykuje. Jest o jajeczkach i ptaszkach. Przeczytajcie sami.
* * *
Tymczasem w Ameryce wymyślono koszulę z papierowym gorsem. Właściwie siedmioma – każdego dnia można jeden zrywać i „udawać przed światem, że się codziennie bierze świeżą koszulę”. Co więcej, na odwrocie gorsów znajdują się fragmenty powieści lub nowele, do poczytania w wolnej chwili. Na okoliczność tego wynalazku sprzed stu lat całkiem współczesna piosenka...
* * *
W 1913 roku uczeni, głównie biolodzy i zoologowie, protestowali przeciwko „mówiącym” koniom i pseudonaukowcom wciskającym różne takie koncepcje...
Minęło sto lat. Mamy katastrofę smoleńską i eksperta, którym jest niejaki profesor Końda, pardą, Rońda. Mamy niezbite dowody, że ten na pewno mówi. Niestety.

czwartek, 28 listopada 2013

28 XI 1913, piątek: jaka będzie zima, zuchwała kradzież i analfabeci, dużo analfabetów


Tego dnia „Kurjer” zajął się sprawą nadchodzącej zimy. Ta przypadająca na przełomie 1913 i 1914 roku miała być łagodna, choć ostra na końcu. Nie górale, nie świstaki, ale leśnicy dostarczyli tych informacji na podstawie układu szyszek na drzewach. Ponoć się sprawdza.
* * *
Z Inowrocławia anegdotka o wzajemnym okradaniu się, lecz na koniec wracamy do tematu Warszawy i jej rozwoju. Zaciekawiły nas statystyki dotyczące analfabetyzmu. Chcemy wierzyć, że tu akurat co nieco się zmieniło przez ostatnie stu lat. Jednak czy rozumiana technicznie umiejętność czytania jest tożsama z brakiem analfabetyzmu?

27 XI 1913, czwartek: wielka Warszawa, Polak-katolik wiecznie żywy, górnicy i tunele oraz lekcja sprytnego marketingu


Doniesienia „Dziennika Poznańskiego” można by streścić krótko: my tu gadu-gadu, a Warszawa rośnie. W 1913 roku liczba jej mieszkańców wynosiło około miliona, a licząc z przedmieściami półtora. Można też odnaleźć reklamę latarni projekcyjnych, czyli takiego Powerpointa sprzed stu lat.



W „Kurjerze” także wątek demograficzny, ale zdecydowanie bardziej lokalnie. W Poznaniu zaobserwowano przyrost ludności polskiej:
Jeżeli się zważy, że katolicyzm u nas jest identycznym z polskością, to śmiało rzecz można, że o mniej więcej 100 osób wzrosła liczba ludności polskiej.
I z tym problemem zmagamy się także dziś...
* * *
Wspomina się także o dwóch wynalazkach z dwóch zgoła odmiennych dziedzin. We Francji wprowadzono ośmiogodzinny dzień pracy górników. Natomiast z Londynu dotarło doniesienie o przygotowaniach do budowy tunelu pod Kanałem La Manche. Owszem powstanie taki, ale zajmie to jeszcze 80 lat. Tunel zostanie otwarty w 1994 roku.
* * *
Tymczasem w Poznaniu złodzieje rowerów grasowali także w 1913 roku. Choć tym razem ich powstrzymano. Próbowali obrabować sklep rowerowy przy placu Sapieżyńskim, czyli dzisiejszym Placu Wielkopolskim.
* * *
Na koniec lekcja marketingu sprzed stu lat. Jak się wyróżnić wśród innych reklam? Zobaczcie sami.

wtorek, 26 listopada 2013

26 XI 1913, środa: seks pozamałżeński wszystkich wyznań, nowoczesna Pythia, sukcesy policji


Przeglądamy „Dziennik Poznański”. W nim krótki wypis statystyki lokalnej. Autorzy artykułu skupili się na wątkach powiedzmy matrymonialnych. Dowiemy się ile we wrześniu 1913 roku było ślubów i ile się urodziło dzieci – tych ślubnych i nieślubnych. Dzieci rozróżniano na katolickie, protestanckie, żydowskie i inne. Ciekawe czy urodzone we wrześniu dzieci zdawały sobie z tego sprawę?
***
Nowoczesna Pythia, Madame Thébes opublikowała przepowiednią na rok 1914. Nie żebyśmy byli przesądni, ale posłuchajcie sami:
Planet Mars i Saturn przez zgubne współdziałanie wywołają wojny. Osiągniemy szczyt najcięższego zła, najdonioślejszych decyzji.
***
Na koniec zaproszenie do obejrzenia srebrnego pacyfikatu w salonie Kruka. Jeśli interesujecie się biżuterią, to salony Kruka czekają na Was także dziś, sto lat później.
***
Policja poznańska w 1913 roku wykazała się sporymi osiągnięciami. Zarekwirowała śliwki, grzyby, jabłka, śledzie (niesolone), kury, gołębie i kaczki. A na Grobli ludzi mordują.

poniedziałek, 25 listopada 2013

25 XI 1913, wtorek: o zaletach stanu małżeńskiego, Vampyrach, rzeczach nie do uwierzenia i imprezach promocyjnych


„Dziennik Poznański” przekonuje do ożenku argumentami naukowymi. Po prostu żonaci żyją dłużej. Choć niektórzy twierdzą, że to się tylko tak wydaje... A temat wraca w prasie także dziś.
Można także przeczytać streszczenie planowanych obrad rady miejskiej Poznania. Poza rozbudową infrastruktury na Dębcu, Starołęce i Ratajach, zaplanowano ogłoszenie wyniku Wystawy Wschodnioniemieckiej. O tym temacie jeszcze dziś poczytamy.
W świąteczny nastrój wprowadza nas kolejna propozycja podarku gwiazdkowego. Ręczny aparat do ssania kurzu pod wdzięczną nazwą Vampyr. Do jego obsługi wystarczą dwie osoby. To cudo powinno się znaleźć pod każdą choinką.



Dzisiejszą lekturę „Kurjera Poznańskiego” zaczynamy krótką, ale mocną notatką. W Kruszwicy odbyły się wybory. Startowali Polacy i Niemcy. Nie zgadniecie co się stało. Nastąpił rozłam między Polakami! Nie do uwierzenia!

Kultura studencka w upadku! Zwłaszcza w Niemczech. Żacy z Getyngi zdemolowali monumentalną (w końcu to Niemcy i rok 1913) studzienkę higieniczną. Także powywieszali krzesła i okiennice z knajpy na drutach telegraficznych. Studenci i coś takiego? Znów nie do uwierzenia!

Dwa lata temu, to znaczy w 1911 roku odbyła się Wystawa Wschodnioniemiecka. Celem było pokazanie potencjału wschodnich rubieży rzeszy. Żeby zachęcić osadników do osiedlania się na tych terenach. Takie pruski PR: das ist unsere Kartoffel, wie Ihr Kartoffel. Dla tłumów odwiedzających przygotowano moc atrakcji, a wśród nich: makieta Starego Miasta, strzelnica myśliwska z imitacją lasu i wioska murzyńska dla 60 (nie 42 tysięcy) Murzynów z meczetem (sic!).
Po dwóch latach nadszedł czas podsumowań. Okazało się, że po wystawie zostały potężne długi (pamiątką po niej jest także budynek restauracji w Parku Sołackim). Chyba tak to zwykle jest z takimi imprezami. Zostają po nich długi i czasem restauracja (albo stadion), a potencjalni koloniści i tak wybierali inne rejony do zamieszkania. Ale kto by się przejmował finałem wielkiej Wystawy Wschodnioniemieckiej. Przecież to było sto lat temu.

Kończymy smutnym wypadkiem. Skrzypkowi Piecznikowowi wypadły ze wzruszenia podczas owacji skrzypce. Rozsypały się w drzazgi. To był Stradivarius.

niedziela, 24 listopada 2013

23 XI 1913, niedziela: idą święta, rozboje i luksusowe więzienia oraz dziewczątko do wzięcia


Niedzielny przegląd prasy dość skromny, niemniej kilka wieści oczywiście się znajdzie. Nasz ulubieniec Wilhelm II (dla przyjaciół Willi) podupadł na zdrowiu. Musiał zrezygnować z polowania. Dowiemy się o tym z „Dziennika Poznańskiego”. Ta sama gazeta przypomni nam o zbliżających się świętach. Pojawiły się bowiem reklamy upominków. Między innymi reprodukcja obrazu „Chopin grający na fortepianie w salonie księcia Radziwiłła” Henryka Siemiradzkiego” (do kupienia także i dziś - w wersjach od 50x60 do 120x180 cm) oraz wybór cytatów z dzieł wszystkich Sienkiewicza. Czytalibyśmy...



„Postęp” zaprasza na wycieczkę do fabryki Goplany i wspomina o bandyctwie na Winiarach. W przypadku schwytania najlepiej ubiegać się o osadzenie w angielskim więzieniu. Tamże można wysłuchać wykładu o ważniejszych planetach i o stanie gwiazd.
Ponieważ mamy niedzielę, to i gazety wychodzą z dodatkiem. „Postęp” raczy nas w nim niepowtarzalnym humorem.



Kończymy mocnym akcentem z „Wielkopolanina”. W dziale ogłoszeń wyjątkowa okazja...

piątek, 22 listopada 2013

22 XI 1913, sobota: radioaktywna Maria, biskupi, wariaci i Indianie


Szybki rzut oka na „Dziennik Poznański” z 22 listopada 1913 roku. Do Warszawy przyjechała Maria Skłodowska-Curie, by założyć pracownię radiologiczną. Można także znaleźć doniesienia o pierwszym statku, który przepłynął Kanał Panamski. Świat się zmienia.
Biskupi zapytali papieża czy tango jest zakazane. Papież poszedł w tango i zostawił biskupów z tą sprawą nierozstrzygniętą.
Ze świata także napływają wieści o ucieczce ze szpitala psychiatrycznego. Zdarza się wszędzie, lecz tym razem zbiegło ni mniej, ni więcej 1650 obłąkanych. Życzymy powodzenia.
Zaglądając do gazet sprzed stu lat można też trafić na informacje o buncie Indian, jeśli w ogóle można tak powiedzieć o protestach osób, zamieszkujących amerykańskie ziemie od setek lat...

czwartek, 21 listopada 2013

21 XI 1913, piątek: czeska agresja, motyle w listopadzie, lwie porykiwania i skubanie szlachty


Po wczorajszej przerwie (nasze ulubione gazety sprzed stu lat nic nie piszą o przyczynach, więc zgadujemy, że było to jakieś niemieckie święto) wracamy do przeglądu prasy. Czesi bezprzykładnie napadli na Wiedeń, nazywając go miastem zniedołężniałem. Ta czeska agresja...
Poza tym, „Dziennik” w tonie dramatycznym donosi o wzroście liczby rozwodów. Przy czym „najwygodniejszy z motywów do rozwodów, 'wstręt wzajemny utracił już na swej pierwotnej mocy”. Tendencja wzrasta do dziś. Prasa docieka przyczyn. My znamy przyczynę: podstawowym powodem rozwodów są śluby.
Na koniec anegdotka z poznańskich ulic: złodziej powstrzymał ścigającego go policjanta, rzucając mu pod nogi swój płaszcz. Z dokumentami. I jeszcze zagadka (do rozwiązania we własnym zakresie): jaką grę nazywano kiedyś pięstówką?



„Kurjer Poznański” zainspirował nas dziś do ponadczasowym utyskiwań nad mediami i sztuką. Te pierwsze oczywiście się „tabloizują”. Zajmują bzdurami, bo kiedyś to było inaczej! Sprawy były poważniejsze, a redaktor to był ktoś. I pisano na przykład o motylkach w listopadzie.
A sztuka? W Berlinie wystawiono spektakl, polegający na tym, że śpiewaczka Emma Destimowa wystąpiła w klatce z lwami. Publiczność była nieliczna, ale doborowa. Składała się bowiem ze „znakomitych artystów i gwiazd teatralnych”, jak na wernisażach w domach kultury.
Za każdym razem, gdy śpiewaczka choć trochę podniosła głos, lew leżący na fortepianie zaczynał groźnie mruczeć. Dlatego też występ w istocie był z playbacku. Głos dobywał się z ustawionego obok klatki gramofonu. A to wszystko równo sto lat temu, w roku 1913.



„Wielkopolanin” przynosi wieści z dalekiej Ameryki, ze stanu Oregon. 50 zamożnych kolonistów szukało żon. Właściwie domagało się dostarczenia im połowic: zdrowych, wesołych, rumianych i skromnych. „Czegoż to ludzie nie żądają od władzy?” pyta retorycznie redakcja. Jak żyć, chciałoby się dodać. Tymczasem rząd amerykański postanowił wspomóc swych kolonizatorów, rozwieszając ogłoszenie w całym kraju. Niestety ze skutkiem mizernym. Jedynie trzy panny – ufamy, że zdrowe, wesołe, rumiane i skromne – były łaskawe dać się dostarczyć do Oregonu. „Łatwo obliczyć, iż jeszcze 47 [kolonistów] wzdycha do stanu małżeńskiego, chyba, że ich do tego zniechęcił widok trzech swych 'szczęśliwych' towarzyszy”, kwaśno konkluduje „Wielkopolanin”.

* * *

Na koniec coś z „Postępu”. Dziennik ten epatuje czymś, co nas wyjątkowo osłabia, czyli antysemityzmem. Przeczytamy o procesie w Piotrkowie, w którym oskarżono grupę malwersantów, jak to podkreślono Żydów. Ku ubolewaniu redakcji prasa międzynarodowa nie nadała odpowiedniego rozgłosu tej aferze piotrkowskiej. Jest to problem ponadczasowy, a jednocześnie na wskroś polski – świat nie żyje naszymi problemami. Co oczywiście dziwnym jest.
Artykuł kończy się zdaniem: „W procesie różne ciekawe oszustwa żydowskie wychodzą na jaw, a szczególnie, jak to żydkowie skubali naszą szlachtę.” Nie żebyśmy popierali oszustów, ale na takie dictum możemy zadeklarować, że całym sercem jesteśmy z „żydkami”.

środa, 20 listopada 2013

20 XI 1913, czwartek


W czwartek 20 listopada 1913 gazet codziennych nie było. Święto jakie? Czy inna okoliczność? Jesteśmy zbulwersowani. Tak jak Wilhelmowi II, brakuje nam lektury...

wtorek, 19 listopada 2013

19 XI 1913, środa: Dziennik Poznański: Polacy polonizują, a cesarz deargentynizuje


Na wieczór dwa drobiazgi z „Dziennika Poznańskiego”. Więc nie będziemy się rozpisywać. Pierwszy drobiazg z refleksją, że Polacy nawet pod zaborami polonizują. Tym razem Litwę. Ku ubolewaniu Rosjan, tylko coś Litwinów brak...
Drugi nius to zakaz jaki był łaskaw wydać Wilhelm, z łaski Bożej cesarz niemiecki, król Prus, margrabia Brandenburgii, burgrabia Norymbergi, hrabia Hohenzollern, suweren i wielki książę Śląska oraz hrabstwa kłodzkiego, wielki książę Nadrenii i Poznania, książę Saksonii, Westfalii i Angarii, Pomorza, Lüneburga, Szlezwiku, Holsztynu, Magdeburga, Bremy, Geldrii, Kleve, Julich i Bergu, jak również Wendów i Kaszub, Krosna, Lauenburga, Meklenburga etc. landgraf Hesji i Turyngii, margrabia Górnych i Dolnych Łużyc, książę Oranii, książę Rugii, Fryzji Wschodniej, Paderborn i Pyrmontu, Halberstadt, Münster, Minden, Osnabrück, Hildesheim, Verden, Kamienia, Fuldy, Nassau, Mörs etc. uksiążęcony hrabia Hennebergu, hrabia Marchii, Ravensburga, Hohenstein, Tecklenburg i Lingen, Mansfeld, Sigmaringen i Veringen, pan Frankfurtu, etc. etc. 
To tak na wszelki wypadek, gdybyście nie wiedzieli, jak się do cesarza zwracać. Specjalnie dla niego piosenka. Niech stroszy wąsy.


19 XI 1913, środa, Wielkopolanin: lwy na ulicach, opony i margaryna


Są takie dni, gdy niewiele ciekawego się dzieje. Przecież nie poruszy nas lew, który zbiegł z cyrku gdzieś w Paryżu. Szczególnie, że nie okazywał żadnych zamiarów zaczepnych.

* * *

W 1913 roku przemysł motoryzacyjny stał przed dylematem: iść w opony czy w pełne koła? Pierwsze pękają, za to drugie są twarde. Za problem zabrał się Polak, pan P. T. Smulski. Uznał, że można amortyzację przenieść na oś. Sprytne. Tylko kto ma pełne koła w samochodach?

* * *

Na koniec coś z cyklu nierozwikłanych dylematów dietetycznych: masło czy margaryna?

poniedziałek, 18 listopada 2013

18 XI 1913, wtorek, Kurjer Poznański: lat sto - zmian zero


Dzisiejsza lektura „Kuriera Poznańskiego” natchnęła nas refleksją, którą można by streścić: sto lat i nic się nie zmienia. Dział z przyrody i techniki został w całości poświęcony opisowi kolei podziemnych. Na przykład taki opis:
Na stacjach, zwłaszcza tych, gdzie krzyżuje się kilka linji, leżących na różnych poziomach, pasażer przy przesiadaniu musi wędrować nieraz po kilkaset metrów ciasnemi kurytarzami, wchodzić i schodzić schodami, zanim dostanie się na peron, z którego ma dalej jechać. Powoduje to niemałą stratę czasu, a nawet dla ludzi słabszych jest męczące.
Do dziś nie dotarliśmy do nowego, różowym donutem zdobionego Poznań City Center. Poniekąd z powyższej przyczyny. Ale co my tam wiemy, żyjąc w roku 1913?

* * *

Podobnie w drugą stronę – mamy coś dla wyznawców zasady, że lepiej już było, a trawestując szlagier kabaretu Tey, to najlepiej nam było przed wojną. Najlepiej pierwszą, za cesarza Wilusia, bo był porzundek. Chyba wcale nie było, bo wiadomości takie jak ta pod wymownym tytułem „Wstrętna scena” pojawiały się w prasie w 1913 roku regularnie.


* * *

Na koniec reklama. Kolejny wynalazek, który znamy i dziś – woda kolońska. Klasyczne pachnidło w 1913 roku miało dorobioną „ideologię”, czyli że niby woda kolońska miałaby korzystnie wpływać na zużyte powietrze, a tym samym wspomagać chorych. Czyli typowy reklamowy kit. Tu też nic się nie zmieniło.

18 XI 1913, wtorek, Dziennik Poznański: głos kobiet i ryb, Prof. T'Alent A.D. 1913 oraz nowe-stare mosty


"Dziennik Poznański" znów pisze o kobietach. Sufrażystki narobiły sporo szumu i zwróciły uwagę na równouprawnienie pań. Można odnieść wrażenie, że sto lat temu nawet osoby życzliwe sprawie wyrażały się co nieco dziwnie. Słynny pisarz Bernard Shaw w swym odczycie był łaskaw wyrazić się, że „kobieta-artystka musi się ofiarowywać w dzisiejszych smutnych czasach tak, jak ryba jest ofiarowywana przez handlarzy ryb.” Co gorsza, „może przyjść chwila, kiedy nikt nie będzie chciał kupić ryby. Aby uniknąć tej katastrofy, kobieta-artystka powinna kształcić swój talent do najwyższego stopnia, aby módz zastąpić rybę, kiedy tej jest mało” (pisownia oryginalna).
„Panie macie tę przewagę nad rybą, że możecie być jedzone jeszcze raz i jeszcze raz znowu”, konkluduje Shaw. Hm...



* * *

W dziale techniki genialny francuski wynalazek geoplan, czyli pojazd do podróżowania w głąb ziemi. Lekturę pozostawimy Wam. Nie mamy pojęcia jak to cudo wyglądało, ale gdzieś już o takim wehikule słyszeliśmy...


* * *


No i mamy kolejną okrągłą rocznicę. Równo sto lat temu oddano do użytku most śródecki. Przeprawa w tym miejscu istniała już w średniowieczu. Do XIX wieku most był drewniany. Po kilku śmiałych projektach, zakładających między innymi możliwość hydraulicznego unoszenia budowli, oddano do użytku w 1905 roku kratownicową konstrukcję, która jednak zawierała błędy. (Prusacy oddali do użytku taki most? Nie może być!) Dlatego też w 1913 roku zdecydowano się na remont, a właściwie przebudowę mostu. Oddano go z niewielkimi opóźnieniami w połowie listopada tego samego roku.
Późniejsza historia mostu jest dość burzliwa. W 1939 roku został wysadzony przez wycofującą się polską armię. Po wojnie został odbudowany, jednak w prowizorycznej drewnianej formie. Jak to bywa z prowizorkami, okazała się wyjątkowo trwała. Przetrwała do 1969 roku, gdy most zlikwidowano w związku z przebudową systemu komunikacyjnego miasta. Jego brak przyczynił się do degradacji Śródki...
Przeprawa wróciła w 2007 roku. Co więcej, można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, bo do budowy nowego-starego mostu wykorzystano zabytkowe przęsło Mostu Św. Rocha, które oddano do użytku także w 1913 roku.

sobota, 16 listopada 2013

16 XI 1913, niedziela, Wielkopolanin: młodzież w proszku i zupy też


„Wielkopolanin” podaje temat ponadczasowy, czyli młodzież – oczywiście ta dzisiejsza. W 1913 roku autor gorzko konkludował swój artykuł jej poświęcony:
Ojczyzna, dla młodzieży akademickiej, to przedewszystkiem żłób, żłób opancerzony, w którym żreć można syto i bezpiecznie. Napróżno u ramion młodzieży szukalibyśmy skrzydeł – młodości. Jej młodość została skonfiskowana.
Jest to młodzież pozbawiona młodości.
Sto lat później dokonaliśmy szeregu przełomowych odkryć, takich jak pokolenie X i Y, lemingi, słoiki i zmywaki w Londynie. I gdzie tu skrzydła zapuszczać?

Na rozwinięcie skrzydeł kulinarnych miejsca nie pozostawia reklama Knorra, za to oferując menu w proszku na cały tydzień. Co wy na to? Wierzycie, że babcie gotowały swoje zupki na tych dziewiczo zielonych listkach warzywkach i rumianych pomidorkach z ogródka? Oj, już od dawna znały kostki, instanty i liofilizaty. Smacznego.

16 XI 1913, niedziela, Postęp: skopowina robi hał-hał, poradnik dla kulturalnych samobójców, błyski z Marsa i ubaw


„Kurjer” dziś pisał o oszukanych, bo napompowanych wodą gęsiach. Tymczasem w postępie znajdziemy opis jeszcze zuchwalszego, ba!, zgoła bezczelnego oszustwa gastronomicznego. Otóż pewien bydgoski rzeźnik sprzedawał restauratorom mięso z psa, utrzymując, że to pierwszej klasy skopowina. Nie wiecie co to skopowina? W gwarze wielkopolskiej jest to po prostu baranina.

W tejże samej Bydgoszczy mamy przykład wzorcowego samobójstwa. Delikwent poszedł nad rzekę, się rozebrał, zwinął schludnie rzeczy, opatrzył kartką z nazwiskiem, adresem i adnotacją, że przybył odebrać sobie życie, po czym się utopił. Co więcej, oszczędził zachodu z pogrzebem, zwłok bowiem nie odnaleziono.

Trochę żałujemy, że już nie ma takich poważnych dywagacji na temat życia na Marsie. To znaczy może i coś tam jest, ale co najwyżej jakieś pseudo-glony... A tymczasem w 1913 roku wielu poważnych astronomów dostrzegało sygnały świetlne nadawane z „Czerwonej planety”.

To może na koniec fraszka i dowcipas z „Biesiady”, niedzielnego dodatku do „Postępu”. Rozbraja nas poczucie humoru sprzed stu lat. Z drugiej strony jest tak samo śmieszne, jak „Kabareton” w Opolu, czyli wcale.

16 XI 1913, niedziela, Kurjer Poznański: koziołki pruskie, triumf nowoczesności, autoserwis i gęsia hydrozagadka


Dziś sporo interesujących informacji w „Kurjerze”. Po pierwsze, ciągnie się sprawa koziołków, którą śledzimy od samego początku. Robi się coraz bardziej politycznie. Na początku pomalowane na biało-czerwono koziołki były manifestacją polską. Tymczasem dziś się dowiadujemy, że mechaniczne kozły są „figlem prusko-niemieckim”. Hm...

W Nicei autobus zderzył się pociągiem i to elektrycznym! Zdarzenie dramatyczne, ale doprawdy będące apogeum nowoczesności.

Zainteresował nas również anons Antoniego Ambroszkiewicza, który to przy Strzeleckiej miał warsztat automobilowy. Zastanawialiście ile w Poznaniu w roku 1913 mogło być samochodów? Czy było ich dostatecznie wiele, by dziatki pana Ambroszkiewicza nie głodowały?
Dzięki "Statystycznej karcie historii Poznania" (20080 wiemy, że w 1915 roku wśród 161 dorożek było 8 samochodów. Niestety nie udało nam się dotrzeć do danych dotyczących aut prywatnych i pełniących inne zadania, niż dorożki, tudzież taksówki. Znacznie później, bo w 1924 roku po poznańskich ulicach przemieszczały się dokładnie 1403 automobile osobowe. Liczba ta z każdym rokiem wzrastała o kilkadziesiąt procent! Niestety ekstrapolacja wsteczna nie ma tu za bardzo sensu... Mamy jednak nadzieję, że z czasem dowiemy się co nieco z prasy lokalnej, a pan Antoni nie okażę się protoplastą „typowego Mirka”.

O tym, że sto lat temu cwaniaków nie brakowało dowodzi doniesienie o gęsiach pompowanych wodą. Współczujemy zarówno ptactwu, jak i oszukanym paniom domu.

16 XI 1913, niedziela, Dziennik Poznański: Dwa ratusze sobie stały i San Remo Polacco


"Dziennik" przekazuje zaproszenie od Katolickiego Towarzystwa rzemieślników polskich na zwiedzanie starego ratusza. Wszyscy wiedzą, że ratusz jest stary, nawet bardzo stary, więc po co to aż tak podkreślać? Bo w 1913 był także ratusz nowy. Stał tuż obok, na działce wcześniej zajmowanej przez wagę miejską, która jednak była w fatalnym stanie i została wyburzona w 1890 roku.
Nowy budynek wzniesiono w 1895 roku w stylu neorenesansu. Prezentował się zatem dość karykaturalnie, biorąc pod uwagę, że pod bokiem miał oryginalne renesansowe towarzystwo i to spod włoskiej szwajcarskiej ręki Jana Baptysty Quadro.
Impulsem do budowy były problemy lokalowe magistratu. Pomimo tej wcale racjonalnej przesłanki (nie wchodząc tu w dyskusję nad ponadczasową zdolnością aparatów urzędniczych do rozrastania się w nieskończoność), gmach dość powszechnie odbierano jako niemiecką manifestację w krajobrazie staromiejskim.
W 1912 roku było możliwe przejście z jednego ratusza do drugiego dzięki specjalnemu łącznikowi. Stary, zabytkowy gmach zaczął pełnić funkcje bardziej reprezentacyjne. Nowy przejął zadania administracyjne, związane z codziennym zarządzaniem miastem.
Nowy ratusz dotrwał do 1945 roku, gdy został zniszczony. Ruiny rozebrano, a na jego miejscu... znów stanęła waga.

Gazety z listopada 1913 roku donosiły o wielkich śniegach w USA. W Poznaniu też chłodno. Jeśli wolicie cieplejsze rejony i łagodniejszy klimat, to waszej uwadze poleca się polska willa w San Remo o jakże polskiej nazwie Lindehof.

piątek, 15 listopada 2013

Inwestycje 1913: Dworzec Cesarski (Kaiserbahnhof)

Ponieważ zbliża się koniec roku chcielibyśmy urozmaicić nasz przegląd prasy informacjami o inwestycjach, które powstały w 1913 roku, a wiele z nich jest obecnych w poznańskim krajobrazie sto lat później. Właśnie w 1913 roku swej pełnej, widocznej dziś formy doczekał się Dworzec Cesarski. Jego początki były skromne. Choć przeznaczony był dla koronowej głowy, w 1902 roku był ledwie peronem. Pięć lat później dobudowano niewielki pawilon z salonem dla jego wysokości oraz toaletą, do której, zgodnie z przysłowiem, chadzał piechotą. W końcu w 1913 roku dobudowano charakterystyczne stylowe zadaszenie dworca. W 1918 witano tam Ignacego Paderewskiego. Dziś jest to Dworzec Letni. Dlaczego? Bo przez lata właśnie stąd odjeżdżały pociągi do Puszczykowa, Promna czy Osowej Góry, czyli do ulubionych poznańskich miejscowości letniskowych.

Kurjer Poznański, sobota, 15 XI 1913

Z "Kurjera" wybraliśmy doniesienie o przyznaniu Nagrody Nobla w dziedzinie literatury indyjskiego poecie Tagore [fot. Wikimedia Commons]. Nie lada zaskoczenie w 1913 roku. Przeczytajcie fragment:
Dziecko w książęce odziane szaty, z klejnotnym na
szyi łańcuchem, traci wszelką przyjemność w zabawie,
strój jego na każdym przeszkadza mu kroku.
W trwodze, aby go nie rozedrzeć lub nie zabrudzić,
trzyma się z dala od świata, lęka się niemal poruszać.
Matko, nie na dobre wychodzi ten przymus strojenia,
jeśli oddziela człowieka od zbawczego pyłu ziemi, jeśli
pozbawia go prawa wkraczania na wielkie targowisko
pospolitego życia ludzkiego.
By uniknąć nadmiernej poetyckości kończymy nieprzyzwoitą reklamą desusów rozmaitych.

Dziennik Poznański, sobota, 15 XI 1913

Dzisiejszy "Dziennik Poznański" porusza same istotne kwestie. Po pierwsze pytanie: czy młodzieży należy zabronić wstępu do kin? Biskupi twierdzą, że tak. Pewnie jak zwykle mają rację...
Z poznańskiego podwórka: w związku z uruchomieniem koziołków na ratuszowej wieży (pisaliśmy o tym już parokrotnie) powstała obawa, że tym samym zniesiony zostanie hejnał. Nadburmistrza nie było na sesji rady miejskiej. Wyczekujemy rozstrzygnięcia.
Ponadto profesor psychologii Münsterberg stwierdził naukowo, że "kobiety nie są absolutnie skłonne do słuchania dowodów i argumentów przekonywujących tak dalece, że raz powziętego zdania nie porzucą. Dla tego też uważe je za zupełnie niezdolne do piastowania urzędów przysięgłych przed sądem". My nawet po stu latach nie możemy pozbyć się wrażenia, że bycie profesorem psychologii nie uwalnia od gadania bzdur. Odrzucamy zatem z oburzeniem jego twierdzenia, tak jak panie domu czynią z mniej wartościowymi naśladownictwami proszku Goldperle.

Wielkopolanin i Postęp, piątek, 14 XI 1913

"Wielkopolanin" wyjaśnia tajemnicze "czterdzieści i cztery" z mickiewiczowskich "Dziadów". Na podstawie właśnie ujawnionej notatki można stwierdzić, że "podobno położył liczbę 44, nie wiedząc dlaczego tę liczbę, a nie inną, położył; położył ją, bo mu sama nastręczyła się w chwili natchnienia". AHA! Bo co innego możemy powiedzieć na takie wyjaśnienie?
Za to w "Postępie" notatka pod tytułem "Z mętów Warszawy", która zaczyna się zdaniem: "Warszawa należy do miast, gdzie dzieją się rzeczy, o których 'filozofom się nie śniło'". Czy jakiekolwiek poznaniaka trzeba do tego stwierdzenia przekonywać? 

Dziennik Poznański, piątek, 14 XI 1913

Z "Dziennika" sporo się dowiemy o pracach miejskich rajców i o inwestycjach. Między innymi o rozbudowie infrastruktury na Sołaczu, a także planach Winiar, by przyłączyć je do miasta. Tymczasem mieszkańcy jednej z Jeżyckich ulic skarżą się na "przykre tamże stosunki". Gdzie komisja rewitalizacji? 
Przyznano też Noble za rok 1913. Z fizyki dla profesora Onnesa (Homesa) z Holandii za badania nad zachowaniem się substancji w niskich temperaturach, co przyczyniło się do wyprodukowania ciekłego helu. W dziedzinie Chemii nagrodzono Szwajcara Alfreda Wernera za sformułowanie koordynacyjnej teorii wartościowości. No, dobra, niewiele nam to mówi. Podobnie jak nie do końca wiemy czego dotyczy reklama z dzisiejszego wydania.

czwartek, 14 listopada 2013

Kurjer Poznański, piątek, 14 XI 1913

"Kurjer" zastanawia się nad losem Oscara Wilde'a. Choć zmarł w 1900 roku, odsiedziawszy wcześniej wyrok za homoseksualizm, to ponoć był widziany we Florencji. Niewątpliwie ta barwna postać zasłużyła na miano protoplasty Elvisa, który oczywiście żyje w ukryciu do dziś. Tak jak Wilde w 1913 roku. Przy okazji, macie telefon? Jeśli tak, to sto lat temu bylibyście tym jednym na 126 mieszkańców Europy, który posiada taki wynalazek. Na całym kontynencie było nieco ponad 3 miliony telefonów. Ile z tego było Nokii? Wiemy, że na pewno istniał Ericsson.
Mamy też sprostowanie dotyczące samobójstwa na Wildzie. Młodzian nie miał 20, a 18 lat. Wbrew pogłoskom panna bukiet przyjęła, a nawet poezję. Pomimo to na imieniny nie zaprosiła, więc kawaler się zabij, którego to faktu niestety nie da się sprostować.

Kurjer Poznański, czwartek, 13 XI 1913

O czym dziś w "Kurjerze"? Nie wiemy jak wyglądała w 1913 roku obstawa sułtana Maroka, ale raczej groźnie... We Francji pewien światowiec przywdział habit. Natomiast z Anglii donoszą o kacie, przeciwniku kary śmierci, który zmarł hodowcą kur będąc. Ciekawe jak je uśmiercał przed przeznaczeniem na rosół? A na poznańskim Starym Rynku "gruba swawola" - tokarz wybił dużą szybę. Może próbował się dostać bokiem do jednego z klubów go-go, z których słynie dziś poznański rynek? W każdym razie, grubo! :)

środa, 13 listopada 2013

Dziennik Poznański, czwartek, 13 XI 1913

Proszę Państwa, ktoś musiał przetrzeć szlak dla Baracka Obamy. Właśnie w 1913 roku wybrano pierwszego w historii czarnoskórego burmistrza Londynu. Poza tym w Niemczech samo zło: tyfus, morderstwa i brakuje drobnych. Nie cichną też komentarze po procesie kijowskim o mord rytualny. A jakby co, to polecamy detektywa. W samym centrum – jego adres dziś to ul. Gwarna. O tym wszystkim w dzisiejszym "Dzienniku Poznańskim".

Wielkopolanin, czwartek, 13 XI 1913

Zaczynamy od lektury "Wielkopolanina", a w nim wielka reklama płaszczy. Nasz ulubiony model to "Niech żyje Poznań". A Wasz?
Poza tym o zbiegach, którzy próbowali uniknąć kwarantanny w szopie i o hutniku Mikosie, który nosił... suknie. I brodę... To na deser taki oto skecz, zresztą w kwestii mody nawiązujący znakomicie do epoki sprzed stu laty.


Wielkopolanin, środa, 12 XI 1913

W "Wielkopolaninie" poczytamy o wyrafinowanym figlu gazetowym uczynionym paniom spod Kowna o pulchnych wdziękach. Także o rozbiciu szajki handlarzy żywy towarem, która działała także w Ameryce. Ta globalizacja...

wtorek, 12 listopada 2013

Kurjer Poznański, środa, 12 XI 1913

W "Kurjerze" reportaż z krakowskiego Kazimierza: "Zachował bowiem Kazimierz prócz wspaniałych świątyń i starej synagogi cały szereg domów charakterystycznych i oryginalnych. [...] Niestety przedsiębiorcy niszczą te cenne zabytki, by wznieść nowoczesne kamienice". Chyba nic się nie zmieniło... Poza tym coraz powszechniejsze w 1913 roku wynalazki techniki przynoszą nowe zagrożenia, jak choćby spaliny dobywające się z automobili. 
Gazeta anonsuje też niezłą imprezę, która odbędzie się w nie lada miejscówce, bo w Parku Promenadowym przy restauracji Leona Mettlera (nieopodal dzisiejszego parku im. Moniuszki). To ważne centrum kultury offowej w Posen – w latach 1903-1909 działało tam pierwsze w mieście, a także jedno z pierwszym na ziemiach polskich stałe kino.
Złapano także rozpustnika, który dobierał się do 12-latki. Mroczna strona Poznania... 

Dziennik Poznański, środa, 12 XI 1913

Lekturę prasy 12 listopada 1913 roku rozpoczynamy od "Dziennika". W nim o brytyjskim ministrze marynarki wojennej Churchillu. Coś nam podpowiada, że jeszcze kiedyś wróci na to samo stanowisko. Poza tym, skoro już ostatnio piszemy trochę więcej o muzyce, polecamy relację z poznańskiego koncertu Raula Koczalskiego. W "Dzienniku" (i nie tylko) znajdziecie także reklamę proszku Persil. Znacie? Dobrze pierze? Aha, jeśli dobrze traktujecie waszego konia, to możecie liczyć na nagrodę.

Przebój sprzed stu lat

Dziś zaczniemy czymś nieco innym. Pamiętacie reklamę wytwórni płytowej Głos swego pana (lub oryginalnie His Master's Voice) z "Głosu Wielkopolanek"? W jej katalogu na rok 1913 znalazło się między innymi to nagranie. 


Było ono wykonane przez tenora wszech czasów, który był jednym z pierwszych, który swą bez mała światową karierę zawdzięczał technologii umożliwiającej rejestrację dźwięku. Zacznijcie dzień przebojem sprzed stu lat. Czy wtedy poznaniacy także słuchali boskiego Caruso?


His Master's Voice Catalogue of Records, 1913 - British Library ...

Kurjer Poznański, wtorek, 11 XI 1913

W końcu coś się dowiedzieliśmy z lektury "Kurjera"! Jednak tradycja rogali (i gęsiny) na Św. Marcina żyje! Niestety ton raczej pesymistyczny. Z powodu drożyzny jest "bardziej niż wątpliwem", że będzie obchodzony równie odświętnie, jak w latach wcześniejszych. Ach, ci oszczędni poznaniacy... Pozostaje tylko kawa lub herbata - oczywiście z wodą nalaną aż po brzegi filiżanki, by zaoszczędzić na cukrze, który już się nie zmieści.
Mamy też coś dla naszej czytelniczki Anny, która prosiła o wiadomości z Wildy. Właśnie tam mieszkała 16-letnia femme fatale, w której zakochał się 20-letni pomocnik dentystyczny. Z powodu wzgardzonej miłości się zastrzelił, a "policja obłożyła zwłoki aresztem".
Poza tym zakończył się remont Fary, natomiast sprawa koziołków, o której już pisaliśmy, rozwija się dalej i pojawiają się kontrowersje wokół naszych swojskich capów.

Wielkopolanin, wtorek, 11 XI 1913

"Wielkopolanin" przynosi sporo elektryzujących wieści ze świata. Najpierw o ekspedycji Brytyjczyka Scotta na biegun północny. Jakże rozczarowany był niedoszły odkrywca bieguna Scott, gdy na miejscu zastał flagę norweską... Poza tym coś o żonie oficera, która zastrzeliła sługę swego męża, przystawiającego się do niej. Podobną rzeczy na swym nauczycielu (tzn. zastrzelić, nie przystawić się) pragnął uczynić bezskutecznie student z Moguncji. Ta dzisiejsza młodzież. Jeśli zapomnieliście, że Niemcy w 1913 należały do państw kolonialnych, to przypomni Wam o tym notatka z Afryki. Nasz niepokój i bez tego rośnie. Nic o rogalach, nic o świętowaniu... Co Wy na to?!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Dziennik Poznański, wtorek, 11 XI 1913

W "Dzienniku Poznańskim" z 11.11.1913 roku dowiadujemy się o niebezpiecznych, uwodzicielskich brunetkach. Sędzia z Kalifornii dowodzi, że to one w znakomitej większości są odpowiedzialne za zdrady małżeńskie. Poczytamy także o darze japońskiego premiera Katsury, który tokijskiemu uniwersytetowi zapisał swój mózg. Uspokajamy, że przekazanie nastąpiło dopiero po śmierci darczyńcy. Ten cenny organ ważył 1600 gramów - tyle co mózg Kanta i o 200 g mniej od mózgu Bismarcka. Dalej krótka wzmianka o wypadku książęcego automobilu, który potrącił dziewczynkę. Wieszczymy, że za sto lat takie wypadki niestety staną się sporym problemem. Ani słowa o Świętym Marcinie, ani o rogalach! Na osłodę cacao i czekolada (polecane jako środek wychowawczy). Niestety to nie to samo... :/

Postęp, wtorek, 11 XI 1913

Mamy 11 listopada. Przegląd prasy zaczynamy od "Postępu". W gazecie ani słowa o święcie niepodległości. Dlaczego? Bo jest rok 1913 i o żadnej niepodległości w Polsce nie może być mowy. Za to mamy znamienne dla tej gazety odjazdy z posmakiem antysemickim na pierwszej stronie. Poza tym polecają chleb Ceres, a także mięso z kotła i kiszki z kapustą w restauracji Rohra. Nic o Rogalach Świętomarcińskich! Co na to inne tytuły?! Będziemy śledzić sytuację.

Głos Wielkopolanek, poniedziałek, 10 XI 1913

Na koniec dnia mamy dla Was jeszcze opis ciekawego wynalazku wraz fotografią z "Głosu Wielkopolanek". W razie wypadku tramwaj weźmie Was na widełki. Jest też reklama płyt i gramofonów z lejkami i bez lejków (nie mylić ze sto lat późniejszymi lajkami). Pojawia się tam pies słuchający muzyki ze sloganem "Głos swego pana", czyli His Master's Voice. Co prawda ta wytwórnia już nie istnieje, ale pozostało charakterystyczne logo, które możecie spotkać do dziś w sklepach muzycznych HMV, między innymi w Wielkiej Brytanii i Australii.


niedziela, 10 listopada 2013

Głos Wielkopolanek, poniedziałek, 10 XI 1913

Jedną z nowych poznańskich inwestycji roku 1913 była hala zeppelinów, o której już wspominaliśmy. Natomiast w listopadowym "Głosie Wielkopolanek" znalazł się obszerny reportaż z przelotu takim podniebnym potworem. Zapraszamy do lektury. Dorzucamy też stylową pocztówkę ze stosownym widokiem.

Głos Wielkopolanek, poniedziałek, 10 XI 1913

10 listopada 2013 przypadał w poniedziałek, a poniedziałek sto lat temu był takim dniem, w którym nie ukazywały się gazety codzienne. Nie oznacza to, że zostawiamy Was bez lektury. W takie dni będziemy zaglądać do tygodników i miesięczników. Dziś "Głos Wielkopolanek". To obszerne (44 strony!) czasopismo ma bardzo bogaty dział literacki, a także - uwaga - dział ze zdjęciami ze świata. Na początek coś lekkiego: fakir, który kufry podnosi... powiekami (jest foto!) i kilka dowcipów z działu humorystyka. Uśmialiście się? :))

Wielkopolanin, niedziela, 9 XI 1913

Z "Wielkopolanina" dowiemy się ilu Polaków mieszka w Prusach. W tym dzienniku reklamuje się także pewna słynna fabryka.

Dziennik Poznański, niedziela 9 XI 1913

W "Dzienniku" także reklamy rogali świętomarcińskich. 11 listopada już naprawdę blisko. Poza tym zajmująca kwestia życia pozaziemskiego, a dla lubiących odrobinę hazardu wyniki loterii.

Poznań 100 lat temu na Facebooku

Poznań 100 lat temu działa i ma się dobrze. Zapraszamy na Facebooka:  www.facebook.com/poznan100lat