czwartek, 21 listopada 2013

21 XI 1913, piątek: czeska agresja, motyle w listopadzie, lwie porykiwania i skubanie szlachty


Po wczorajszej przerwie (nasze ulubione gazety sprzed stu lat nic nie piszą o przyczynach, więc zgadujemy, że było to jakieś niemieckie święto) wracamy do przeglądu prasy. Czesi bezprzykładnie napadli na Wiedeń, nazywając go miastem zniedołężniałem. Ta czeska agresja...
Poza tym, „Dziennik” w tonie dramatycznym donosi o wzroście liczby rozwodów. Przy czym „najwygodniejszy z motywów do rozwodów, 'wstręt wzajemny utracił już na swej pierwotnej mocy”. Tendencja wzrasta do dziś. Prasa docieka przyczyn. My znamy przyczynę: podstawowym powodem rozwodów są śluby.
Na koniec anegdotka z poznańskich ulic: złodziej powstrzymał ścigającego go policjanta, rzucając mu pod nogi swój płaszcz. Z dokumentami. I jeszcze zagadka (do rozwiązania we własnym zakresie): jaką grę nazywano kiedyś pięstówką?



„Kurjer Poznański” zainspirował nas dziś do ponadczasowym utyskiwań nad mediami i sztuką. Te pierwsze oczywiście się „tabloizują”. Zajmują bzdurami, bo kiedyś to było inaczej! Sprawy były poważniejsze, a redaktor to był ktoś. I pisano na przykład o motylkach w listopadzie.
A sztuka? W Berlinie wystawiono spektakl, polegający na tym, że śpiewaczka Emma Destimowa wystąpiła w klatce z lwami. Publiczność była nieliczna, ale doborowa. Składała się bowiem ze „znakomitych artystów i gwiazd teatralnych”, jak na wernisażach w domach kultury.
Za każdym razem, gdy śpiewaczka choć trochę podniosła głos, lew leżący na fortepianie zaczynał groźnie mruczeć. Dlatego też występ w istocie był z playbacku. Głos dobywał się z ustawionego obok klatki gramofonu. A to wszystko równo sto lat temu, w roku 1913.



„Wielkopolanin” przynosi wieści z dalekiej Ameryki, ze stanu Oregon. 50 zamożnych kolonistów szukało żon. Właściwie domagało się dostarczenia im połowic: zdrowych, wesołych, rumianych i skromnych. „Czegoż to ludzie nie żądają od władzy?” pyta retorycznie redakcja. Jak żyć, chciałoby się dodać. Tymczasem rząd amerykański postanowił wspomóc swych kolonizatorów, rozwieszając ogłoszenie w całym kraju. Niestety ze skutkiem mizernym. Jedynie trzy panny – ufamy, że zdrowe, wesołe, rumiane i skromne – były łaskawe dać się dostarczyć do Oregonu. „Łatwo obliczyć, iż jeszcze 47 [kolonistów] wzdycha do stanu małżeńskiego, chyba, że ich do tego zniechęcił widok trzech swych 'szczęśliwych' towarzyszy”, kwaśno konkluduje „Wielkopolanin”.

* * *

Na koniec coś z „Postępu”. Dziennik ten epatuje czymś, co nas wyjątkowo osłabia, czyli antysemityzmem. Przeczytamy o procesie w Piotrkowie, w którym oskarżono grupę malwersantów, jak to podkreślono Żydów. Ku ubolewaniu redakcji prasa międzynarodowa nie nadała odpowiedniego rozgłosu tej aferze piotrkowskiej. Jest to problem ponadczasowy, a jednocześnie na wskroś polski – świat nie żyje naszymi problemami. Co oczywiście dziwnym jest.
Artykuł kończy się zdaniem: „W procesie różne ciekawe oszustwa żydowskie wychodzą na jaw, a szczególnie, jak to żydkowie skubali naszą szlachtę.” Nie żebyśmy popierali oszustów, ale na takie dictum możemy zadeklarować, że całym sercem jesteśmy z „żydkami”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poznań 100 lat temu na Facebooku

Poznań 100 lat temu działa i ma się dobrze. Zapraszamy na Facebooka:  www.facebook.com/poznan100lat