Zacznijmy nieco mrocznie. Czy w Poznaniu powinno zostać zbudowane krematorium? To pytanie zadaje „Kurjer Poznański”. Powstało nawet towarzystwo, którego zadaniem jest „propaganda za paleniem ciała”. „Kurjer” zaznacza, że do owego – jak dane jest nam odczuć – szemranego towarzystwa należą wyłącznie niemcy i żydzi. Obie grupy małą literą.
* * *
„Wielkopolanin” opisuje nietypową dość sprawę, która to zaistniała w Biłgoraju. Na tamtejszy targ udał się pewien gospodarz celem sprzedaży świni. Jednak podczas zawziętych negocjacji w szynku doszło do transakcji wiązanej. Oprócz rzeczonej świni gospodarz sprzedał także żonę. Porozmawiajmy o tradycyjnym modelu rodziny...
„Dziennik Poznański” serwuje zestaw typowych przedświątecznych problemów dużego miasta. Poczta nie wyrabia się z dostarczaniem przesyłek świątecznych, a tramwaje stanęły w szczycie. „Należałoby temu zapobiedz” (pisownia oryginalna) – celnie konkluduje gazeta.
* * *
![]() |
Poznańska gazownia w 1913 roku [źródło] |
Bardziej dramatycznie brzmi doniesienie o eksplozji w poznańskiej gazowni. Niestety zginął jeden z robotników, a przyczyną najprawdopodobniej było nieprzestrzeganie przepisów BHP, jakbyśmy to dziś ujęli. Temu również „należałoby zapobiedz”. Szczególnie, że już wcześniej, w 1907 roku, dochodziło tam groźnych wybuchów. A ten największy nastąpi w 1926 roku, kiedy to pokrywa zbiornika, coś jak wielka przykrywka garnka, spadnie na jeden z pobliskich domów.
Przy okazji, wiecie, że pierwszym projektantem zakładu było Brytyjczyk John Moore? Prace rozpoczęto w 1853 roku, ale cały obiekt był wielokrotnie przebudowywany i modernizowany. Jeden z ciekawszych budynków tego kompleksu powstał na początku XX wieku. Jest to kotłownia – obecnie bodaj jedyny zachowany przykład architektury ekspresjonistycznej w Poznaniu. Ze względu na wielkość i rozmach jest ona nazywana katedrą.
Tymczasem w 1913 roku Zakłady Siły, Światła i Wody przechodziły kryzys ze względu na rozpowszechnienie się elektryczności, a prezentowały się tak, jak na załączonej fotografii.
* * *
Powyżej było coś o architekturze ekspresjonistycznej, a na koniec będzie o przygodzie Leonida Andriejewa, jednego z prekursorów tego właśnie stylu w literaturze. W petersburskim teatrze wystawiano jego najnowszą sztukę „Nie zabijaj”. Andriejew, bądź co bądź będąc autorem sztuki, był żywo zainteresowany jej przedstawieniem. Niestety urzędnik teatralny nie poznał się na pisarzu i nie wpuścił go, oświadczając, iż „taki obszarpaniec nie może być autorem sztuki”, po czym wyrzucił go za drzwi. Jakież to urzędnicze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz