Dziś sporo interesujących informacji w „Kurjerze”. Po pierwsze, ciągnie się sprawa koziołków, którą śledzimy od samego początku. Robi się coraz bardziej politycznie. Na początku pomalowane na biało-czerwono koziołki były manifestacją polską. Tymczasem dziś się dowiadujemy, że mechaniczne kozły są „figlem prusko-niemieckim”. Hm...
W Nicei autobus zderzył się pociągiem i to elektrycznym! Zdarzenie dramatyczne, ale doprawdy będące apogeum nowoczesności.
Zainteresował nas również anons Antoniego Ambroszkiewicza, który to przy Strzeleckiej miał warsztat automobilowy. Zastanawialiście ile w Poznaniu w roku 1913 mogło być samochodów? Czy było ich dostatecznie wiele, by dziatki pana Ambroszkiewicza nie głodowały?
Dzięki "Statystycznej karcie historii Poznania" (20080 wiemy, że w 1915 roku wśród 161 dorożek było 8 samochodów. Niestety nie udało nam się dotrzeć do danych dotyczących aut prywatnych i pełniących inne zadania, niż dorożki, tudzież taksówki. Znacznie później, bo w 1924 roku po poznańskich ulicach przemieszczały się dokładnie 1403 automobile osobowe. Liczba ta z każdym rokiem wzrastała o kilkadziesiąt procent! Niestety ekstrapolacja wsteczna nie ma tu za bardzo sensu... Mamy jednak nadzieję, że z czasem dowiemy się co nieco z prasy lokalnej, a pan Antoni nie okażę się protoplastą „typowego Mirka”.
O tym, że sto lat temu cwaniaków nie brakowało dowodzi doniesienie o gęsiach pompowanych wodą. Współczujemy zarówno ptactwu, jak i oszukanym paniom domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz