„Kurjer” dziś pisał o oszukanych, bo napompowanych wodą gęsiach. Tymczasem w postępie znajdziemy opis jeszcze zuchwalszego, ba!, zgoła bezczelnego oszustwa gastronomicznego. Otóż pewien bydgoski rzeźnik sprzedawał restauratorom mięso z psa, utrzymując, że to pierwszej klasy skopowina. Nie wiecie co to skopowina? W gwarze wielkopolskiej jest to po prostu baranina.
W tejże samej Bydgoszczy mamy przykład wzorcowego samobójstwa. Delikwent poszedł nad rzekę, się rozebrał, zwinął schludnie rzeczy, opatrzył kartką z nazwiskiem, adresem i adnotacją, że przybył odebrać sobie życie, po czym się utopił. Co więcej, oszczędził zachodu z pogrzebem, zwłok bowiem nie odnaleziono.
Trochę żałujemy, że już nie ma takich poważnych dywagacji na temat życia na Marsie. To znaczy może i coś tam jest, ale co najwyżej jakieś pseudo-glony... A tymczasem w 1913 roku wielu poważnych astronomów dostrzegało sygnały świetlne nadawane z „Czerwonej planety”.
To może na koniec fraszka i dowcipas z „Biesiady”, niedzielnego dodatku do „Postępu”. Rozbraja nas poczucie humoru sprzed stu lat. Z drugiej strony jest tak samo śmieszne, jak „Kabareton” w Opolu, czyli wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz